WŁODZIMIERZ PAWLAK, IDOL, 1986 (1-7/7)

Podczas wernisażu własnej wystawy CYRKIEL I LINIA MIARY ARTYSTYCZNEJ w Pracowni Dziekanka, 18 lutego 1986 w Warszawie, Włodzimierz Pawlak wykonał performance pod tytułem „Idol”, w trakcie którego rozbił przygotowaną przez siebie pracę-figurę Idola.

„Oczekiwanie na śmierć (wiersz)

Wyjechać około szóstej rano na rowerze w maju, po resztkach śniegu w lekkim mrozie. Zostawić rower pod nasypem. Wejść na nasyp. Położyć się na torach. Czekać w okolicy Żyrardowa na pociąg ze Skierniewic do Warszawy, około szóstej rano w maju w resztkach śniegu na lekkim mrozie. Wszystko zrozumieć swoją niewykształconą, niezbyt mądrą, zwykłą dobrocią.
Wszystko wiąże się z ogromnym wysiłkiem w strachu przed bólem.
Cień złowrogiej zagadki, zajadłej, zaciekłej, której ani się oprzeć, ani ją znieść. Ten dziki przestrach ciemnego miejsca, miłość do tego miejsca jest chorobą. Pamiętam sen w dobrym słońcu gdzie nieomal po­stradałem zmysły i przyszedł dźwięk, który mnie straszył aż do dzikiej jabłoni na rozstajach dróg tam gdzie była wtedy nieprzekraczalna granica. Pamię­tam, że byłem tam w miejscu, o którym boję się na­wet myśleć, pamiętam jak w tym przeświadczeniu spadałem, serce w gardle, smak krwi.

Pamiętam dzikie obrzędy w dzikich miejscach, do dzikich bogów, pamiętam chłopaków, którzy zabijali nożami lub siekierami (zawsze spryt i rozum górowały nad siłą).
Pamiętam ścieżki pośród bagien i topoli, trzęsące się czeluście, ścieżki do niechybnej śmierci. To przykre rozczarować się
to tak jakby nie wiedzieć więcej czemu służy droga. Pamiętam pewną drogę to piękna droga.

Pamiętam ogromne lasy i nieprzebyte gęstwiny, pamiętam wilki umierające ze starości. Pamiętam zagubiny w polach, ogromne trawy i stare drzewa.
Pamiętam dotknęła mnie wiosna stulecia i lato stulecia, i jesień stulecia, i zima stulecia i modliłem się do Matki Boskiej i do Ojca Syna i Ducha Świętego
i chciałem żeby wszystko było dobre. Chodziłem nad rzeki i stawy.
Rzeki i stawy sprzyjały przepowiedniom przyszłych wypraw.
Pamiętam wyspy bezludne, porzucone łodzie i tratwy,
wzdęte od robactwa i wody ciała śmiałków. Pamiętam jak tonąłem, jak trzykrotnie dosięgałem dna, pamiętam jak pragnąłem zobaczyć niebo.

To też było dobre. Chodziłem po łąkach i polach,
pamiętam wezbrane wody, powalone drzewa, roztrzaskane głazy.
Łąki i pola sprzyjały balladom o walecznym rycerzu lvanhoe.”

[Włodzimierz Pawlak,1986.[w:] Pracownia Dziekanka 1976 – 1987, ASP w Warszawie,1990]