Mafia bardzo kulturalna?
List do Redaktora Naczelnego Dziennika „Rzeczpospolita”

  • Mafia bardzo kulturalna?

    fot. Bartosz Stawiarski

W artykule zatytułowanym „Mafia bardzo kulturalna”, zamieszczonym w ostatnim wydaniu weekendowego magazynu „Plus Minus”, autorka Monika Małkowska twierdzi, jakoby niemal wszystko co wydarzyło się w sztukach wizualnych w Polsce w ostatnich latach to wynik spisku, układu, działań mafijnych. Wszystko jest ustawione, a naprawdę wartościowe zjawiska są pomijane (choć w tekście tych przykładów jakoś bardzo niewiele). Sama autorka - i to zdaje się być główną motywacją jej tekstu - czuje się wykluczona z głównego nurtu życia artystycznego. 

Przeciętny uczestnik życia kulturalnego może być zdziwiony tą diagnozą. Życie artystyczne w Polsce kwitnie, budząc podziw na tle innych krajów regionu, a jego główną cechą jest różnorodność postaw, środowisk, artystycznych wyborów, wielki wzrost liczby instytucji kultury - i tych publicznych i tych prywatnych - oraz liczby uczestników życia artystycznego i publiczności. Wbrew temu co głosi autorka o zideologizowaniu sceny poprzez lewicowe dyskursy (feminizm, ekologia, działania prospołeczne) krytyka w ostatnim czasie pisze o zwrocie konserwatywnym wśród młodych artystów. A wewnątrz środowiska dominują ostre merytoryczne dyskusje o kształcie życia artystycznego, kondycji ekonomicznej artystów, roli prekariatu, miejscu rynku sztuki i misji instytucji publicznych. Trwa walka o ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne dla artystów. Toczy się żywe, zdecentralizowane życie artystyczne, różnorodne, otwarte na różne wpływy, chłonne i dające miejsce na zaistnienie rozmaitym postawom.

Co sprawia, że widzimy świat tak odmiennie od diagnozy Moniki Małkowskiej? Autorka, oceniając negatywnie zmiany, jakie zaszły po 1989 roku, dezawuuje większość osiągnięć polskiego świata artystycznego. Buduje listy wykluczonych artystów, choć doskonała większość z nich miała lub ma w tej chwili duże wystawy w najbardziej znanych instytucjach publicznych. Aby wyjaśnić sobie zmieniający się dookoła świat,  Małkowska musi uciekać na łamach opiniotwórczej gazety do podważania zaufania do ludzi i do instytucji tworzących obecnie życie artystyczne w Polsce. Wytłumaczyć to można tylko nieumiejętnością odnalezienia się w szybko zmieniającej się rzeczywistości, w której inaczej niż przed 1989 rokiem nie ma już jednego centrum, nielicznych instytucji i krytyków, którzy mieli monopol na ferowanie wyroków. Obecna scena artystyczna jest o wiele większa, otwarta na relacje międzynarodowe, podlega bardzo różnym mechanizmom weryfikacji, jest zależna od wielu różnych środowisk. Zmieniły się media, Internet zrewolucjonizował krytykę artystyczną, a wraz z popularnością sztuki współczesnej pojawiła się o wiele większa konkurencja wśród zajmujących się nią profesjonalistów. Siłą rzeczy nastąpiła również zmiana pokoleniowa, która będzie zresztą nadal postępować, i trudno to rozumieć, jak sugeruje autorka, jako niesprawiedliwość dziejową. 

Jako przedstawiciel Muzeum Sztuki Nowoczesnej (choć w artykule nasza nazwa została błędnie podana jako Centrum Sztuki Nowoczesnej), instytucji, która pracuje nad popularyzacją kultury współczesnej w Polsce, mogę tylko zaapelować do redakcji „Rzeczpospolitej” o niedrukowanie tekstów nierzetelnych, których celem jest bezpodstawne dyskredytowanie osiągnięć polskiej sceny artystycznej. Podsycanie takimi metodami domowej wojny kulturowej na pewno nie służy polskiej debacie publicznej. Może warto byłoby zastanowić się nad przywróceniem regularnej krytyki artystycznej na łamy „Rzeczpospolitej”, która pozwoliłaby czytelnikom zorientować się w różnorodności życia artystycznego zamiast oferować fałszywą diagnozę w postaci teorii spiskowej.

Z poważaniem,
Marcel Andino Velez
Zastępca Dyrektora
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie