Łukasz Surowiec
„Licznik Długu”
Krajobrazy od zawsze bywały kosztowne: decydowały o wartości nieruchomości albo dzieliły ludzi ze względu na dostęp do najlepszego widoku.
Po 1989 roku w Warszawie urynkowienie czegoś tak ulotnego jak krajobraz osiągnęło jednak stadium skrajne: wszechobecne płachty reklamowe niemal dokładnie pokryły się z polem widzenia mieszkańców. W kulminacyjnym momencie, na przełomie pierwszych dekad XXI wieku, w oku bilbordowego cyklonu, na przecięciu Alej Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej, dopełnił tego obrazu Licznik Długu Publicznego. Sprawnie wkomponowany w podstawę ekranu LED – wówczas najnowocześniejszego i największego w kraju, umieszczonego na dachu Cepelii – miał wyrażać hegemonię liberalnej myśli ekonomicznej w wydaniu Leszka Balcerowicza. Wkrótce Licznik Długu Publicznego najpewniej zniknie, od dłuższego czasu przecież – jeśli nie od początku – miał on wymiar przede wszystkim historyczny: jako świadectwo antyspołecznej polityki ekonomicznej transformacji ustrojowej w Polsce.
Bezrefleksyjna krytyka długu publicznego, której figurą jest oryginalny licznik (nie pierwszy na świecie zresztą) jednoznacznie odpowiada ideologii self-made mana i wyobra- żeniu o rynku jako obszarze rywalizacji osób o równych szansach na sukces. Jej konsekwencją jest porzucenie przez państwo odpowiedzialności za usługi publiczne, dobro wspólne i grupy nieuprzywilejowane. Ekonomiści wskazują również bezpośrednie sprzężenie zmniejszania się długu publicznego ze wzrostem długów prywatnych. W sferach życia, z których wycofuje się państwo – na przykład w ochronie zdrowia, mieszkalnictwie czy transporcie publicznym – obywatele muszą zaciągać długi. „Licznik Długu” przygotowany przez Łukasza Surowca pokazuje konsekwencje dominujących w polskiej sferze publicznej przekonań o logice rynku i roli państwa. Jego działanie jest jednak zakrojone szerzej.
Sprowadzony na ziemię licznik okazuje się tanią reklamą, domorosłą konstrukcją przywaloną płytami tak, by nie przewrócił jej wiatr. Decydujące o ludzkich losach liczby, oglądane z bliska, zmieniają się w serię światełek. Może zatem i długi prywatne – których wysokość oglądamy na ekranie – można by po prostu wykasować, odłączając kabel zasilania, a tym samym podkreślić nieoczywistość wiązanych zwykle z długami moralnych zobowiązań? Rola „Licznika Długu” w nowym wydaniu nie daje się jednak sprowadzić do krytyki polityki gospodarczej ostatnich dekad, ani nawet do krytyki dominującego języka ekonomii. Stanowi on także próbę poszukiwania środków wyrazu dla tez i rozwiązań ekonomicznych innych niż znaturalizowana myśl ekonomiczna tak zwanego głównego nurtu, zwłaszcza w Polsce.
Konsultacje: Kinga Kurysia, Piotr Wójcik