Wiesława Wierzchowska, Sąd nieocenzurowany czyli 23 rozmowy z krytykami sztuki, wyd. Film i Literatura, Łódź,1989. (1-1/1)

Dorota Jarecka
Bilet wstępu
Wprowadzenie do książki Wiesławy Wierzchowskiej

Sąd nieocenzurowany czyli 23 rozmowy z krytykami sztuki Wiesławy Wierzchowskiej ukazał się po raz pierwszy w 1989 roku. Wraz z jego powtórną publikacją, w 2020 roku, czytelniczka dostaje do ręki skarb. Jest to po pierwsze skarb rozmowy. Wiesława Wierzchowska stara się nie wygłaszać opinii, nie ingerować w kształt myśli, ale otwierać pole dla osoby, z którą rozmawia. To przykład metody badawczej, która dzisiaj jest określana mianem oral history. Po drugie, to skarb wiedzy. Poprzez rozmowy z krytykami, którzy w stanie wojennym wycofali się z działalności w mediach, by realizować się jako pisarze, naukowcy, organizatorzy niezależnych wystaw, publicyści drugiego obiegu, zaglądamy do środka niezwykle ciekawej epoki. Są tu postaci historyczne, jak Stefan Morawski, Janusz Bogucki, Maciej Gutowski, Danuta Wróblewska, Jerzy Stajuda, Aleksander Wojciechowski, czy niedawno zmarła Alicja Kępińska. Są też i tacy, którzy działają dziś, jak Anda Rottenberg, Marcin Giżycki, Wiesław Juszczak, Tadeusz Nyczek, Jan Stanisław Wojciechowski, Zbigniew Makarewicz, Andrzej Osęka. Jest i trzeci skarb tej książki. To obcowanie z autorką tych wywiadów, historyczką sztuki redaktorką, pisarką, autorką wystaw, Wiesławą Wierzchowską.
Wiesława Wierzchowska mówi mi dzisiaj, że rozmowy te wydają jej się zbyt proste, że nie sięgają złożonych spraw teoretycznych, że, słowem, mogłyby być bardziej ambitne. Jednak właśnie dzięki pytaniom typu „na czym polega funkcja krytyka”, „czy istnieją obiektywne kryteria”, a nawet „czym jest sztuka”, wydobyła ona – trochę jak w ankiecie socjologicznej – poglądy, style mówienia i myślenia w ich całej różnorodności. Jednym ze stawianych przez nią i ponawianych w rozmowach pytań była, rzecz jasna, prośba o ocenę ruchu „wystaw przykościelnych”. Pytała o pogląd na malarstwo „nowych dzikich”. Stawiała problem służebności sztuki a także relacji sztuki do rynku. Prosiła również każdego z rozmówców o diagnozę wynikającą z konfrontacji sztuki polskiej ze światem. Uzyskała w ten sposób bardzo dużo. To nie są suche wywiady o sztuce i krytyce. To rozmowy o stanie ducha, o rozterkach moralnych, o własnych losach i biografiach, czasem – choć rzadko - emocjach. Barbara Majewska mówi o tym, jak została ocenzurowana w obiegu niezależnym. Janusz Bogucki zwierza się Sławce, że chciałby napisać książkę dla swojej Mamy o socrealizmie, bo pragnie rozliczyć się z tamtą epoką, co do której wciąż nie czuje się usprawiedliwiony. Stefan Morawski wyznaje, że dotąd przeżywa traumę po „20-letniej przynależności do kościoła marksistowskiego”. Wierzchowska zaczęła robić wywiady w latach siedemdziesiątych, gdy pracowała w piśmie „Projekt”. Pierwszy był z Jerzym Nowosielskim. Wtedy wywiad z artystą lub artystką nie był, tak jak dzisiaj, popularną formą krytyki. Kiedy pytam, jakie miała wzory, odpowiada: żadne. A po chwili namysłu, że jednak Oriana Fallaci. Dlatego, że ona nigdy nie starała się narzucać swojego zdania, najwyżej - prowokowała. Mówi mi także, że w wywiadzie najważniejsza jest data. Musisz napisać, kiedy to było. Tylko w taki sposób rozmowa jest świadectwem czasu. Druga zasada to autoryzacja. Bo ktoś ci zaufał. I ty nie możesz jego zaufania zawieść: „Nie opublikowałam żadnego słowa, które by nie było potwierdzone przez autora”.
Książka została wydana w niszowym wydawnictwie Film i Literatura w 1989. Przygotowana w była okresie, gdy ogromna część kultury rozwijała się w podziemiu. Została dofinansowana z Komitetu Kultury Niezależnej. Jej autorka otrzymała za nią Nagrodę Solidarności. Nagrywana była podczas kilku miesięcy na przełomie 1987 i 1988 roku i ukazała się przed pierwszymi wolnymi wyborami, wiosną 1989. Jej promocja odbyła się ogrodzie domu Wiesławy Wierzchowskiej i jej męża Leszka na Osiedlu Przyjaźń w Warszawie. Jest to jedna z ostatnich publikacji drugiego obiegu w Polsce. I – wielka rzadkość - poświęcona sztuce współczesnej.
Wywiady Wierzchowskiej powstały z potrzeby zapisania czasu, pewnej epoki, która w jej odczuciu odznaczała się czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Oto minęła połowa lat osiemdziesiątych. Oficjalnie stan wojenny został zniesiony. Trwały jednak rządy tej samej ekipy partyjno-wojskowej, która wyzbyta już kompletnie ideologii socjalizmu, posługiwała się jedynie nakazami i zakazami. Odczuwało się groteskowość tej sytuacji, ale także obserwowało rzeczywistą liberalizację. Powoli stawały się możliwe wyjazdy za granicę, stopniowo kończył się bojkot. Co prawda, o tym, gdzie można, a gdzie nie powinno się wystawiać, wciąż decydowała nieoficjalna środowiskowa opinia. Prasa była mocniej podzielona niż instytucje artystyczne. Pisanie do oficjalnych gazet było traktowane jak kolaboracja. I w tym tkwił kluczowy problem, bo krytyk – jak wiadomo – pisze. Przynajmniej tak było do 1981 roku. Co ma dzisiaj robić krytyk, pytała Wierzchowska osób, które do niedawna żyły z pióra, jaka jest dzisiaj jego rola, po co i komu jest potrzebny? Na konkretną sytuację polityczną w Polsce nałożyło się jednak także i co innego. Poczucie, że w sztuce, w skali globalnej, nastąpiły zmiany tak wielkie, że funkcja i znaczenie tego zawodu, musiałyby się i tak przeformułować. To było poczucie końca modernizmu, a wraz z nim zmiany definicji awangardy. Te dwie wytyczne, dwa modelujące wydarzenia lub procesy są obecne cały czas w tych rozmowach.
Sąd nieocenzurowany to zatem świadectwo epoki, ale także świadectwo działania samej autorki, które określiłabym jako rekonstrukcję wspólnoty. W okresie, gdy nie funkcjonują normalnie prasa, radio i telewizja, gdy została zerwana społeczna komunikacja, należy się dowiedzieć, co robią inni, odzyskać łączność. Wierzchowska, chodząc od mieszkania do mieszkania, stworzyła wirtualne seminarium o krytyce. A jej zoom, jej mediator społecznej relacji, magnetofon marki Panasonic [na zdjęciu], ukryty był w koszyku w warzywami.
Wiesława Wierzchowska urodziła się w Gołkowie pod Warszawą 1 stycznia 1928 roku. Studiowała historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. W 1952 roku obroniła prace magisterską o obrazie Szał Władysława Podkowińskiego. Do 1960 roku była asystentką prof. Juliusza Starzyńskiego w Instytucie Historii Sztuki UW. W 1961 roku zatrudniła się w CBWA „Zachęta”, w dziale edukacji, który prowadziła wówczas Bożena Kowalska. Stamtąd przeszła do pracy w Związku Plastyków, gdzie przez kilka lat redagowała „Biuletyn Informacyjny Zarządu Głównego ZPAP”. W tym czasie zorganizowała pierwszą wystawę wedle swego pomysłu: „Obraz do M3”. Była sekretarzem nagrody imienia Norwida. W 1970 została redaktorką dwumiesięcznika „Projekt”. Pracę w „Projekcie” określa dziś jako najwspanialszy okres w swoim życiu zawodowym. „Projekt” poświęcony był designowi, architekturze i sztuce współczesnej, wychodził w trzech językach. Był obok „Sztuki” najważniejszym polskim pismem artystycznym tych lat.
W 1983 roku odeszła stamtąd z Danutą Wróblewską, Marcinem Giżyckim, Wojciechem Skrodzkim, Hubertem Hilscherem i Grażyną Balińską w proteście przeciwko cenzurze. Odejście z „Projektu” było dla niej formującym wydarzeniem. Był to skok w pustkę, bez etatu i bez pracy. Jednak także - ku nowemu sposobowi pojmowania życia zawodowego. Stawką gry z władzą, jaką wówczas się prowadziło, była wolność wyboru. W 1983 roku wyjechała na pół roku do Paryża, gdy jej mąż, profesor chemii, otrzymał stypendium naukowe. Nagrała tam wywiady z artystami – emigrantami. Byli to m.in. Józef Czapski, Jan Lebenstein, Zdzisław Sosnowski, Zbigniew Dłubak. Kolejnym przedsięwzięciem, już po powrocie do Polski, była książka o krytyce. Zrządzeniem losu i dzięki energii małego niezależnego wydawnictwa wyszła wcześniej niż wywiady z artystami. Autoportrety ukazały się w 1991 roku, Sąd nieocenzurowany w 1989.
Już wcześniej przeszła od pracy dziennikarskiej i redaktorskiej do myślenia o większych projektach. W roku 1982 ukazała się jej książka Współczesny rysunek polski. Po 1989 roku Elżbieta Dzikowska zaproponowała jej wspólne przygotowanie wystawy artystów polskich pracujących poza krajem. Wystawa „Jesteśmy” odbyła się w 1991 roku Zachęcie. Następnym, wspólnym z Dzikowską projektem, była „Ars Erotica” (1994) w Muzeum Narodowym w Warszawie. Kolejnym opracowanie krytyczne korespondencji pomiędzy Jerzym Pankiem i Józefem Gielniakiem, opublikowane jako Panek – Gielniak (2005). Planowana przez obie kuratorki na rok 2000 wystawa „Sąd Ostateczny” nie odbyła się ze względów finansowych. Teksty Wierzchowskiej do katalogu ukazały się w piśmie „Pokaz”, wydawanym przez Galerię Krytyków w Warszawie. Z miejscem tym Wierzchowska współpracowała od 1980 roku, organizowała wystawy, zaś do 2007 pisała do pisma „Pokaz”. W 2013 roku wraz z Joanną Krzymuską a z pomocą Magdaleny Hniedziewicz opublikowała album Miejsce Kordegarda 1990-2002” poświęcony wystawom organizowanym w warszawskiej Kordegardzie przez przyjaciółkę, historyczkę sztuki i krytyczkę, Danutę Wróblewską (2013). Lecz Sławka ma także inną pasję. Po odejściu z „Projektu” mogła wreszcie się nią zająć. Jest to historia Atlantydy oraz dzieje sztuki minojskiej i mykeńskiej. Wydała na ten temat kilka fabularyzowanych opowieści, jak Rozmowy Homera (2012), Atlantis-dzień ostatni (2015), Mitologia dla Zuzanki (2017) a ostatnio - Bogowie z Olimpu (2019).
Wierzchowska mówi, że w książce Sąd nieocenzurowany interesowali ją krytycy sztuki, gdyż sama za krytyka się nie uważa. - Jeszcze przed stanem wojennym – wspomina – Magda Hniedziewicz w „Kulturze” zrobiła ankietę na temat kondycji krytyka. Ja jej powiedziałam, że nie jestem żadnym krytykiem. Jestem uczestnikiem życia artystycznego. Mnie to życie niesłychanie interesuje i żeby w nim uczestniczyć na bieżąco, muszę mieć przepustkę. Chciałam mieć bilet wstępu. I to mi się udało.
Niech te słowa, nieco autoironiczne, posłużą za motto dla czytelniczki tej niezwykłej książki.