Vedo Cose Che Non Ci Sono

Vedo Cose Che Non Ci Sono

Wystawa „Vedo Cose Che Non Ci Sono (Widzę rzeczy, których nie ma)” – kontynuacja projektu „Early Years” w KW Institute for Contemporary Art - stanowi zwięzłą opowieść o muzeum oraz jego kompulsywnej, ale i kapryśnej potrzebie akumulowania przedmiotów, za sprawą której instytucja staje się maszyną do konstruowania oraz redagowania historii sztuki, jak i historii powszechnej w ogóle.

Prezentowane na wystawie prace odnoszą się do procesu przełamywania oficjalnie funkcjonujących narracji historycznych, jak i metod kreowania własnych, prywatnych biografii. Artyści świadomi muzealnych strategii, dokonują manipulacji na języku i pamięci, wskazując na to co i jak ma zostać zapamiętane – niezależnie od tego czy będzie to powszechnie obowiązująca retoryka „narodu wybranego” (Uklański) czy osobiste mitologie (Bąkowski, z którego to pracy – będącej dla artysty „pomnikiem” dedykowanym rozmowie z przyjacielem – wystawa zaczerpnęła swój tytuł).

Ekspozycja złożona jest głównie z prac znajdujących się w kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie – jednej z najmłodszych instytucji sztuki w Europie (powołanej do życia w 2005 roku). W jego działalność, kiedy muzeum nie posiada jeszcze własnego budynku, wpisany jest m. in. aktywny udział w produkcji nowych prac artystycznych odnoszących się do lokalnego kontekstu, transformacji polityczno-społecznych, jak i aktywny udział w przepisywaniu historii sztuki najnowszej, gdzie swoje miejsce w międzynarodowym kanonie odnajdują zapomniani czy pominięci twórcy z Europy Środkowo-Wschodniej.

Otwarcie „Vedo Cose Che Non Ci Sono” w Polskim Instytucie w Rzymie, wystawy stanowiącej próbkę powyższych instytucjonalnych strategii, zbiega się w czasie z zainaugurowaniem działalności MAXXI - Narodowego Muzeum Sztuki XXI Wieku. Jest tym samym „przypisem” do międzynarodowej debaty na temat przyszłości i powinności muzeów publicznych.

Artyści:

Wojciech Bąkowski, Tania Bruguera, Oskar Dawicki, Aneta Grzeszykowska, Sanja Iveković, Deimantas Narkevičius, Agnieszka Polska, Katerina Šedá, Piotr Uklański

Wojciech Bąkowski „Widzę rzeczy, których nie ma”, 2009


Instalacja dźwiękowa Wojciecha Bąkowskiego - muzyka, autora filmów, poety, którego prace wpisują się zarówno w tradycję polskiej animacji, jak i estetykę współczesnej sztuki ulicy. Jego oszczędne, „biedne” formalnie prace przyrównywane są m. in. do twórczości awangardowego poety Mirona Białoszewskiego. "Widzę rzeczy, których nie ma" to puste pomieszczenie o podwójnych ścianach, emitujące niewerbalne dźwięki. Cytowane w tytule słowa wypowiedział Piotr Bosacki, artysta i muzyk, chcąc uświadomić swojemu przyjacielowi, że mierzy się on zazwyczaj z urojonymi problemami. Bąkowski: Ja odpowiedziałem - za to Ty masz gorzej. Nie widzisz rzeczy, które są. Artysta nazywa tą pracę pomnikiem dedykowanym tamtej rozmowie.


Tania Bruguera „Consummated Revolution” (Skonsumowana rewolucja), 2008-2009
(dokumentacja fotograficzna: Jan Smaga)


Latem 2008 roku Tania Bruguera była uczestniczką konferencji w Warszawie poświęconej konsekwencjom wydarzeń politycznych 1968 i 1989 roku dla funkcjonowania scen artystycznych w Europie Środkowo-Wschodniej. Zamiast wykładu zaproponowała performance oparty o instrukcję: grupa niewidomych osób ubranych w militarne uniformy została poproszona o flirtowanie i seksualne nagabywanie nieznajomych, w historyczno-ideologicznie nacechowanym miejscu. Performance został zrealizowany przed Pałacem Kultury i Nauki – gmachem z 1955 roku, pozostającym dla wielu Warszawiaków symbolem rosyjskiej dominacji i ikoną poprzedniego reżimu. Praca ta ilustrowała m. in. marzenie o rewolucji seksualnej, której, z powodu komunistycznej dyscypliny i kontroli nie było dane wydarzyć się w pełni.


Oskar Dawicki „Bałwan cytatów”, 2005


Bałwan to ironiczna rzeźba wanitatywna (jednocześnie autoportret artysty), wykonana z nietypowego materiału – śniegu – wymagająca nieustannej opieki, instytucjonalnego „podtrzymywania przy życiu”, oraz udziału osób trzecich przy jej realizacji. Po prezentacji rzeźby podczas wystawy, kiedy przechowywana jest ona w lodówce, śnieg topi się i z pracy nie pozostaje nic poza guzikami. Na tej jedynej trwałej części rzeźby, artysta umieścił cytaty z „Rozmyślań” Marka Aureliusza. Można przyjąć, że użyty przez Dawickiego fragment z księgi X, mógłby być mottem dla jego ironiczno-melancholijnej taktyki artystycznej: Albo tu żyjesz i już się do życia przyzwyczaiłeś, albo sam się wynosisz na tamten świat i tego chciałeś; albo umierasz i służbę swą odbyłeś. Poza tym nic. Bądź więc dobrej myśli.


Aneta Grzeszykowska “Album”, 2004


„Album” Anety Grzeszykowska składa się z ponad dwustu fotografii, zabranych przez artystkę i jej rodzinę na przestrzeni trzech dekad. Są to typowe zdjęcia pamiątkowe, powstałe bez artystycznych motywacji, które to zostały w 2004 roku poddane specyficznemu zabiegowi - Grzeszykowska starannie usunęła z nich własną postać. Na niektórych zdjęciach brak głównej bohaterki jest ewidentny (luka na grupowej szkolnej fotografii czy brak dziecka, które trzyma na rękach matka etc.), inne mają bardziej abstrakcyjny charakter: pojawiają się fragmenty krajobrazu, architektura, nietypowo skadrowane wnętrza mieszkalne. Grzeszykowska podejmuje grę z mechanizmami zapamiętywania i zapominania, manipulując widzem (co tak naprawdę oglądamy?), jednocześnie umożliwiając mu wgląd we osobistą emocjonalną, niemniej jednak „zredagowaną”, biografię – prezentowaną bez udziału głównej bohaterki.


Sanja Iveković „Solidarność bez kobiet”, 2009


Głównym tematem najnowszych prac Iveković jest pozycja kobiety w społeczeństwie doby post-transformacyjnej. Wieloetapowy projekt „Niewidzialne kobiety Solidarności” realizowany na zaproszenie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie dotyczył marginalizacji kobiet uczestniczących w formowaniu i działalności przełomowego ruchu wolnościowego jakim była „Solidarność”. Dążąc do wybudowania „monumentu niewidzialnych kobiet”, artystka kieruje swoją uwagę na prywatne narracje, które nie zmieściły się zarówno w prawicowym jak i lewicowym dyskursie współczesnego życia politycznego w Polsce. Jednym z elementów projektu było opublikowanie na łamach „obrazkowego” wydania Krytyki Politycznej (przygotowanego przez Artura Żmijewskiego i Maurycego Gomulickiego) portretów kobiet zaangażowanych w opozycyjną działalność, które, jak pisze Iveković, zostały wymazane ze zbiorowej pamięci.


Deimantas Narkevičius „Into the Unknown” (W nieznane), 2009
czas trwania: 19’45”


Film Narkevičiusa powstał na bazie przechowywanych w archiwum British Film Institute materiałów propagandowych z lat 70. i 80. nakręconych dla znanej enerdowskiej wytwórni filmowej DEFA. Materiały te składają się na raport ze specyficznego świata, którego de facto nie było, prezentując skrajnie wyidealizowany, szlachetny ale i skrajnie zdyscyplinowany, obraz życia w Bloku Wschodnim. Jego bohaterowie wypełniają wiernie swoje przypisane w komunistycznym scenariuszu role. Pojawiające się w filmie dźwiękowe zakłócenia – komentarze w języku angielskim o relacjach człowieka z naturą, jak i fragmenty dialogów z czeskiego filmu fabularnego „Vyzva do Ticha” (1965), pochodzą z „obcych” źródeł. Zakłócają idylliczny obraz stabilnego życia w raju dla robotników i intelektualistów, wprowadzając schizofreniczne rozchwianie, jakie było zresztą codziennym doświadczeniem ludzi poddawanych propagandowej indoktrynacji.


Agnieszka Polska "My Favourite Things” (Moje ulubione rzeczy), 2010
czas trwania: 6'2”


Finalna część filmowej trylogii zatytułowanej „Trzy filmy video z narracją", którą artystka poświęciła sposobom instytucjonalnego pamiętania i utrwalania historii sztuki, metodom jej zapośredniczania poprzez podręcznikowe reprodukcje, jak i legendom narosłe wokół heroicznych postaw artystycznych. Artystka mówi, że nieporozumienia, błędne interpretacje - to są czynniki, które pchają sztukę naprzód tworząc nowe jakości i stawiając nowe pytania. Bohaterami dwóch filmów z serii, rozpoczynającego ją "The Forgetting of Proper Names" i najnowszego, "My Favorite Things", są dzieła takich artystów, m.in. Robert Morris, Robert Smithson i Walter de Maria, jak i fikcyjne obiekty. W obu realizacjach cudze, „źle zapamiętane” a nawet zmyślone prace artystów, wypełniają osobliwy magazyn dla obiektów, przypominając przestrogę Ada Reinhardta o piekle muzealnych „grobowców na sztukę”.


Katerina Šedá „Nic tam neni” (Tam nic nie ma), 2003


Praca Šedy jest zapisem akcji gry/akcji społecznej „wyreżyserowanej” przez artystkę w Ponětovicach, małej miejscowości na czeskich Morawach. Jego mieszkańcy zwyczajowo narzekają, że nic w ich życiu się dzieje: świat zatrzymał się tam w miejscu, wszystko jest przewidywalne. Artystka z naukową dokładnością badała życie lokalnej społeczności (posługując się m. in. drobiazgowymi kwestionariuszami), poznając rozkład dnia mieszkańców i ich zwyczaje, by po pewnym czasie zaproponować wprowadzenie nowych reguł. Przez całą dobę mieszkańcy Ponětovic synchronizowali swój dzień, wykonując wszystkie czynności o tej samej porze. Ten dzień stał się pochwałą „niczego”, celebracją najprostszych gestów, upajającej rutyny życia w małej wspólnocie. Jednocześnie, na co zwrócili uwagę m. in. Julian Kutyła na łamach kwartalnika „Muzeum”, w projekcie tym pojawił się niepokojący aspekt podatności na manipulację, zdyscyplinowania wspólnoty przez przybysza z zewnątrz.


Piotr Uklański „Bez tytułu (Papież)”, 2004


Fotografia powstała podczas akcji Piotra Uklańskiego w ramach Biennale Sztuki w Sao Paulo w 2004 roku. Portret papieża Jana Pawła II został „ułożony” z ciał trzech i pół tysiąca brazylijskich żołnierzy. Obraz ten igra z kultem narodowych ikon (czarna twarz papieża-Polaka), patriotycznych zrywów i uniesień, jednocześnie wpisując się w kontinuum przedstawień papieskich w polskiej sztuce. Praca funkcjonowała również jako billboard, prezentowany w Warszawie u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, w miejscu gdzie stanąć ma gmach nowego muzeum. Prezentacja ta zbiegła się ze śmiercią papieża, co sprawiło że dzieło Uklańskiego stało się natychmiast, z pominięciem intencji artysty, miejscem refleksji religijnej i hołdu dla zmarłego. Pod zdjęciem składano kwiaty i palono znicze. Ta sytuacja „zawłaszczenia” pracy artysty powtórzyła się kilkakrotnie, np. podczas instalacji gigantycznego baneru z tą samą fotografią w Katowicach, której towarzyszyła msza święta.

Zobacz także: