KRZYSZTOF NIEMCZYK

"NIEMCZYK. STO SŁÓW

Krzysztof Niemczyk: był artystą? rewolucjonistą? zboczeńczem? świętym? strategiem?

A jeśli był rewolucjonistą - to o jaką rewolucję chodziło? Tę co zmienia bieg historii, czy tę, która stawia indywiduum w codziennej opozycji do wszelkiego, narzuconego społecznie kodu?

A jeśli był strategiem - to jaki był cel jego strategii?

Publiczne akcje Niemczyka w Polsce komunistycznej lat 60. - karane przez ów reżim z bezprzykładną surowością - czy miały jakiś cel? Strategia nie posiadająca celu, nazywa się anty-strategią. Ale pozostaje WYZWANIEM.

Nieobecość konkretnego celu nie oznacza braku przeciwnika, którego trzeba pokonać. Jego imię - w przypadku Niemczyka - to KŁAMSTWO."

[Anka Ptaszkowska, 2017]

"„Dla awangardy” odkryła go Maria Stangret-Kantor. Krzysztof Niemczyk przechadzał się po Krakowie ze skrzydłami poety u ramion, kąpał się nago w fontannie pod kościołem Mariackim, wytyczał wielki krąg sera z państwowego sklepu w ramach akcji spektakularnej kradzieży pod nazwą „Dziubara”.

Autor publicznych skandali, legendarna postać lat 60. – został natychmiast przyjęty w kręgu Kantora w Krakowie i w kręgu Foksal w Warszawie jako „najprawdziwszy z prawdziwych” artysta i najbardziej obiecujący pisarz, spadkobierca przedwojennej awangardy literackiej, do czego on sam absolutnie się nie poczuwał. Nie miał najmniejszego poczucia przynależności ani do jej tradycji, ani teraźniejszości (…).

Pojęcie „awangardy społecznej” też dla niego nie istniało, mimo że w pewnym sensie był na jej najbardziej wysuniętym przyczółku. Byłby zdziwiony i rozbawiony, gdyby ktoś mu powiedział, że wciela heroiczny model „artysty przeklętego” lub że jego życie jest indywidualną rewolucją. Z ruchu hipisów się prześmiewał i traktował ich jako publiczność dla własnych wystąpień lub indywidualnie – jako przyjaciół. Jego spontaniczne i ekspresyjne malarstwo – głównie portrety – było zupełnie „nie na czasie”. Z dwudziestoletnim wyprzedzeniem Niemczyk uprawiał w latach 60. „neobarok” i „nową figurację”. Jednak terminy te, podobnie jak i ewentualne prekursorstwo, nie miały dla niego żadnej treści. Malarstwo, tak jak literatura, muzyka oraz prywatne i publiczne zachowana były naturalną emanacją jego wewnętrznych i całkowicie naturalnych impulsów. A jednak środowisko awangardy artystycznej było jedynym terenem społecznym, zdolnym go przyjąć i zaakceptować. Stąd tragiczny i definitywny wymiar tego rozdziału w życiu Krzysztofa Niemczyka.

(…) Niemczyk wszedł w środowisko i zaczął rozsiewać swe niebezpieczne uroki na wernisażach, spektaklach Cricotu, w kawiarni „Krzysztofory” i na Foksalu. Pamiętany był jego udział w Balu w Zalesiu. W cylindrze okolonym jaśminem, odegrał z furią o piątej rano koncert Czajkowskiego, był też bohaterem sceny „Pod krzakiem jaśminu”, o której kroniki wolą milczeć, a którą upamiętnia portret Krzysztofa zrobiony nad ranem przez Eustachego Kossakowskiego. W dwa dni później poprosił w tym stroju o audiencję u ówczesnego Ministra Kultury i Sztuki. Został stanowczo wyproszony, oddalił się więc dumnie Krakowskim Przedmieściem – w cylindrze i balowych jaśminach."

[Anka Ptaszkowska, Krzysztof Niemczyk a Foksal, 2007 [w:] Anka Ptaszkowska, Wierzę w wolność, ale nie nazywam się Beethoven. Gdańsk 2010]

ZOBACZ TAKŻE