Odpowiedź na recenzję wystawy „After Year Zero” w Arteonie

  • Odpowiedź na recenzję wystawy \

    Widok wystawy "After Year Zero", fot. B. Stawiarski

Odpowiedź na recenzję „Między Kakolandią a kryptonimem >>Busz<<” autorstwa Jarosława Jakimczyka, opublikowaną na łamach bieżącego numeru Arteonu.

Anselm Franke, kurator wystawy „After Year Zero”

19 sierpnia 2015

Celem wystawy „After Year Zero” jest poszerzanie horyzontów postrzegania i szukanie nowych punktów odniesienia dla historii dekolonizacji, a nie wtłaczanie jej w ramy europejskich zmagań z historią. Oznaczałoby to ponowne uczynienie z Afryki teatru zastępczych wojen Zachodu, podczas gdy naszą intencją było pokazanie, że prawdziwe linie podziałów w świecie niezachodnim mogą przebiegać inaczej, i właśnie to „inaczej” staraliśmy się wyartykułować.

Jest to wystawa o wyobraźni historycznej, której medium są sztuka i materiały archiwalne. Każdy, kto ją widział i przestudiował prezentowane na niej prace, wie, że absurdem jest myślenie o niej w kategoriach prawdy absolutnej – jest ona raczej refleksją na temat strukturalnego charakteru kolonialnego myślenia leżącego u podstaw europejskiej historii, a także epokowego znaczenia dekolonizacji.

Celem wystawy jest zwrócenie naszej uwagi na długotrwałe, globalne oddziaływanie kolonialnej nowoczesności - coś, co dopiero teraz zaczynamy sobie uświadamiać, i co pod pewnymi względami (ale tylko pewnymi) wypełnia dwudziestowieczny podział ideologiczny Zachodu (jak zauważył Richard Wright w swoim raporcie „Kolorowa kurtyna” z pierwszej w dziejach konferencji ludzi „kolorowych” w 1955 roku w Bandungu). Wystawa jest próbą pokazania roli, jaką „kolorowa linia” (a potem „kolorowa kurtyna”) odgrywała w dwudziestowiecznej polityce i przed nią, jako soczewka, w której przegląda się epokowa zmiana polegającą na stopniowym wyzwalaniu się większej części ludzkości spod europejskiego panowania w następstwie II wojny światowej. 

Jedną z kwestii często przywoływanych na wystawie jest ciągłość pomiędzy kolonializmem a faszyzmem, którą analizowało wielu czołowych intelektualistów XX wieku, takich jak W.E.B. Du Bois czy Hannah Arendt. Twierdzenie, że ta wystawa jest jawną próbą usprawiedliwienia winy Niemców za zbrodnie nazizmu jest co najmniej nieuzasadnione, a w najgorszym przypadku po prostu absurdalne. Nazizm jest odmianą faszyzmu, a faszyzm jest głęboko zakorzeniony w europejskim kolonializmie. Powszechnie przyjmuje się, że główną różnicą pomiędzy, na przykład, włoskim faszyzmem a nazizmem jest swoiście nazistowski nacisk na kwestie rasowe. Ale skąd wziął się ów rasizm? - zarówno z wewnątrz, jak i z zewnątrz: z antysemityzmu i z ideologii kolonialnej.

Odwołujemy się do „faszyzmu” by wskazać ciągłość pomiędzy reżimami kolonialnymi a reżimami totalitarnymi. Jak to wykazał Aimé Cesaire – który opuścił Francuską Partię Komunistyczną w 1956 roku – kolonializm był prefiguracją faszyzmu, a swoją skrajną formę ideologiczną przybrał w postaci nazizmu, którego polityka wschodniej ekspansji była niczym innym, jak kolonialnym projektem. Nawet polityka eksterminacji ma swoich kolonialnych przodków. Bycie ślepym na te historyczne ciągłości i traktowanie zbrodni nazistowskich Niemiec jako kategorialnie osobnych, oznacza ślepotę na kolonialne fundamenty europejskiej nowoczesności.

W najnowszej, progresywnej historiografii panuje konsensus co do istnienia takiej ciągłości, jak również kolonialnych korzeni ideologii nazistowskiej. Europejscy intelektualiści powinni starać się zrozumieć konsekwencje tego procesu dla ich własnych kartografii historii.
 

Zobacz także: